Niedługo coś dopiszę. Wracam wkrótce, jesteśmy wykończeni ciągłym podróżowaniem (5 miast w 8 dni!), ale mam też dużo do napisania! (zdjęcie wykonane pod Alcazabą w Maladze)
sobota, 10 lipca 2010
czwartek, 24 czerwca 2010
Hipermarkety w Elche
To pierwsza rzecz jakiej szukałam w Internecie na temat miasta. Wiadomo, że w jedzenie chcąc, nie chcąc trzeba się zaopatrywać, a też nie ma co przepłacać. Oto kilka przykładowych sklepów z których korzystam. Dodam, że w większości z nich można nabyć kartę (tarjeta) na którą zbiera się punkty (i odpowiednio dostaje zniżki na następne zakupy albo inne dobra):
Dia
Zdecydowanie najtańszy sklep. Przypomina naszą Biedronkę, ma swoje produkty, które są całkiem niezłej jakości i smaczne.
Sklep średni cenowo. Jeżeli jest jakaś promocja można nabyć produkty po atrakcyjnej cenie.
Hiperber
Ponieważ był zaraz przy moim mieszkaniu, najczęściej z niego korzystałam. Sklep może niezbyt piękny, ale wybór wystarczający, a ceny nie zastraszające. Ma fajną promocję, gdzie przy zakupie trzech określonych produktów (co miesiąc się zmieniają) płaci się tylko 1 euro (np pół kg ryżu, kg ziemniaków i bagietka), na czym trochę się oszczędza. W maju 2010 były to na przykład ciasteczka w stylu HIT, trzy mleka czekoladowe z rurką i bagietka :) A, jeżeli chodzi o pieczywo, to często wypiekane jest na miejscu, więc można kupić świeże
Consum
Jeden z najdroższych marketów, aczkolwiek ma też swoje produkty. Warzywa i owoce niemiłosiernie drogie. Jest duży wybór, więc warto porównać ceny, bo z pewnością coś okazyjnego się znajdzie.
Mercadona
Jeden z większych marketów. W miarę tani, z ogromnym wyborem.
Inne sklepy:
To znany nam z polski Carrefour oraz Eroski. W Elche jest też Decathlon i Media Markt.
poniedziałek, 14 czerwca 2010
Cortezas cerdo - przysmaki :)
Zmielone świńskie ogonki - prawdziwe bekonowe chrupki :) Nie wiedzieć czemu, gdy przywiozłam je do Polski, nikt nie próbował więcej niż jeden kawałek ;) Ten niepowtarzalny bekonowy smak... ;) Na pewno warto spróbować!
środa, 2 czerwca 2010
Egzaminy
Wczoraj miałam ostatnie zajęcia. Nie wierzę że tak szybko to przeleciało... Mam egzaminy 14, 24, 28 i 1 lipca, czyli cały czerwiec z książką na kolanach... Jeszcze ciężko mi się zdobyć na jakieś refleksje, więc napiszę później. Idę na targ, kupić jakieś warzywa :)
niedziela, 30 maja 2010
Lato oficjalnie rozpoczęte...
... zabiłam pierwszego pięciocentymetrowego karalucha przy wejściu do mojego pokoju. Co najgorsze, nie zobaczyłam go najpierw, ale... usłyszałam...
(zdjęcie nie moje, za głośno wrzeszczałyśmy jak biegał, nie wiem skąd taka panika, przecież one nie gryzą :P)
czwartek, 27 maja 2010
Knedle!
Spontanicznie zorganizowałam wspólne lepienie piero... tfu, znaczy się knedli. W towarzystwie turecko-włosko-tajwańsko-polskim zrobiłyśmy danie typowe dla kuchni... czeskiej ;) Co prawda sezon na truskawki tutaj już się kończy, nie mniej jednak (tak się w ogóle mówi po polsku?) udało mi się wytargować (ach, te czerwone sukienki :P) niższą cenę :)
Przy okazji wrzucę refleksję - tak mało mówię po polsku, że gdy już gadam na Skype (a codziennie przecież rozmawiam) to z wygody wtrącam słowa hiszpańskie, jeżeli akurat są krótsze lub bardziej intuicyjne niż polskie :P Wstyd mi za siebie, bo zawsze takie zachowanie u innych wydawało mi się niedbalstwem językowym. Jednak podchodzę do tego też z rozrzewnieniem, bo przecież w przyszłym tygodniu ostatnie zajęcia, potem sesja.... i do domu... (co oczywiście też mnie cieszy, bo zostawiłam w domu męża :P) Ale jednak, to taka jednożyciowa wyprawa, która jest po to, żeby nigdy jej nie zapomnieć :) Na głębsze rozważania jednak na temat Erasmusa i jego wpływu na moje życie jeszcze przyjdzie pora :)
Nawet nie ocalał jeden cały żeby mu zrobić zdjęcie... W ostatniej chwili dorwałam tego, obowiazkowo ze śmietaną i cukrem:
Gdzie kucharek sześć... zaraz, nas bylo siedem.
Moje nowe (bo od miesiąca) współlokatorki z Sycylii :)
środa, 26 maja 2010
Turecki podwieczorek
Z 23.05.2010:
Podczas wizyty u Zeynep miałam okazję spróbować Zeytinyağlı yaprak sarması
Wykonanie takiego cuda jest bardzo pracochłonne, więc jeżeli ktoś w Turcji zaprasza cię na takie danie, znaczy że ma wobec ciebie dużo szacunku...
A na deser: Pişmaniye
oraz Lokum (tu znalazłam nawet przepis!)
Jak mi się poszczęści dostanę na te cuda kuchni tureckiej przepisy. Niezwłocznie je wtedy zamieszczę... :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)