Pojechałam do Valencii (pol. Walencja) odwiedzić koleżankę i kupić sobie rower. Byłam krótko, dlatego nie zwiedziłyśmy zbyt wiele. Za to z rowerem była ciekawa sytuacja. Kupiłam go na pchlim targu, o godzinie szóstej rano, od przysłowiowego "cygana". Hamulce działają średnio, ale uroku rowerkowi odmówić nie mogę. Nie zrobiłam wielu zdjęć, więc przesyłam to co mam.
Więcej w albumie.
poniedziałek, 22 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz