czwartek, 27 maja 2010

Knedle!

Miksowanie ziemniaków do ciasta na knedle z truskawkami, w moim mikroskopijnym mikserze:


Spontanicznie zorganizowałam wspólne lepienie piero... tfu, znaczy się knedli. W towarzystwie turecko-włosko-tajwańsko-polskim zrobiłyśmy danie typowe dla kuchni... czeskiej ;) Co prawda sezon na truskawki tutaj już się kończy, nie mniej jednak (tak się w ogóle mówi po polsku?) udało mi się wytargować (ach, te czerwone sukienki :P) niższą cenę :)

Przy okazji wrzucę refleksję - tak mało mówię po polsku, że gdy już gadam na Skype (a codziennie przecież rozmawiam) to z wygody wtrącam słowa hiszpańskie, jeżeli akurat są krótsze lub bardziej intuicyjne niż polskie :P Wstyd mi za siebie, bo zawsze takie zachowanie u innych wydawało mi się niedbalstwem językowym. Jednak podchodzę do tego też z rozrzewnieniem, bo przecież w przyszłym tygodniu ostatnie zajęcia, potem sesja.... i do domu... (co oczywiście też mnie cieszy, bo zostawiłam w domu męża :P) Ale jednak, to taka jednożyciowa wyprawa, która jest po to, żeby nigdy jej nie zapomnieć :) Na głębsze rozważania jednak na temat Erasmusa i jego wpływu na moje życie jeszcze przyjdzie pora :)

Nawet nie ocalał jeden cały żeby mu zrobić zdjęcie... W ostatniej chwili dorwałam tego, obowiazkowo ze śmietaną i cukrem:
Gdzie kucharek sześć... zaraz, nas bylo siedem.

Moje nowe (bo od miesiąca) współlokatorki z Sycylii :)


A na deser było ciasto bananowe :)
Posted by Picasa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz